niedziela, 9 lipca 2017

Tak! Miałam operację plastyczną!/ Yes! I had plastic surgery!



Operacja plastyczna

Zanim biegałam i zanim byłam szczupła, ważyłam prawie 100kg. O tym możecie poczytać we wcześniejszym wpisie. Jednak po schudnięciu nie od razu zaczęłam biegać i cieszyć się życiem, gdyż… przeszkadzały mi piersi! Więc je obcięłam! Wywaliłam 2kg zbędnego tłuszczu, który rujnował moje życie!

Panowie, możecie sobie darować żarciki. Dla każdego mądrego inaczej proponuję eksperyment – załóżcie sobie na każde ramię i/lub szyję po 1kg cukru, mąki (tyle mi wycięto, prawie 2kg!) i pochodźcie tak przez cały dzień lub spróbujcie spać z tym w nocy. Sądzę, że już po pół godzinie zaczną was bolec plecy, ramiona, szyja i głowa. Duże piersi to przeważnie duży problem…
Wszystko zaczęło się w liceum
. Tam pokochałam ćwiczenia i bieganie. Byłam gruba, ale dzięki super pani od w-f zaczęłam chudnąć (i głodówce). Niemniej pokochałam ruch. Niestety każdy utracony kilogram jakby lądował w moich piersiach. Kiedy ślicznie schudłam, moje piersi urosły do takich rozmiarów, że nie byłam już w stanie biegać (w tamtych czasach nie było staników sportowych). Ćwiczenia zaczęły sprawiać mi kłopoty i w ogóle ćwiczenie robiło się żenujące, zwłaszcza że piersi podskakiwały mi tak, że obawiałam się, że podbiję sobie oko, wylatywały ze stanika i po prostu bolały. 

Od 16 roku życia zaczęłam się zmagać z bólami kręgosłupa, ramion, szyi, głowy. Odciśniętymi ramiączkami na ramionach, które w nocy nie znikały, gniciem skóry w upalne dni, odparzeniami, obtarciami od stanika aż do krwi. Do tego dochodziła wulgarność wyglądu, co bym na siebie nie założyła wyglądałam wyzywająco, nawet mały dekolt przy tak dużych piersiach zdawał się ogromny, golf tez był fatalny, bo podkreślał piersi. Zostawały workowate bluzy i bluzki, w których wyglądałam jak słoń. 

Od 2010 ból kręgosłupa stawał się nie do zniesienia. W pracy musiałam rozpinać stanik, w drodze do domu miałam wrażenie, że kręgosłup pęknie mi na pół. Budziłam się rano z okropnym bólem kręgosłupa i zasypiałam z takim samym uczuciem. Przyjaciółka mówiła i przesyłała mi informacje o operacjach plastycznych piersi, ale wtedy jeszcze za bardzo się bałam operacji i usypiania. Do czasu… W 2012 nie byłam już w stanie normalnie funkcjonować. Godzinę po wstaniu z łóżka musiałam kłaść się z powrotem, bo tak mnie kręgosłup bolał. W końcu podjęłam decyzję, zawalczę o operację zmniejszenia piersi na NFZ. Droga była bardzo długa, okupiona stresem i łzami. Postanowiłam też przed operacją schudnąć ile się da i wyrzeźbić sylwetkę. Po 13 miesiącach w końcu się udało! Miałam operację!

Jak tylko otworzyłam oczy, pierwszą rzeczą jaką zauważyłam był fakt, że nie czuję bólu kręgosłupa. Niestety dostałam zakrzepicy, która „uziemiła” mnie na wiele miesięcy. Miałam zakaz biegania, musiałam robić sobie zastrzyki (panicznie boję się igieł), aż mój brzuch przypominał posiniaczoną poduszeczkę na igły. Zaczęłam kolejną walkę, o powrót do biegania. Przeszłam na leki i pilnowałam mocno zdrowego odżywiania się. Aż w końcu lekarz pozwolił mi biegać. Euforia minęła po minucie biegu (czołgania się) ;p ale i tak byłam mega szczęśliwa. W końcu biegam do dziś :) Jedyny nawyk, którego chyba nigdy się nie oduczę, to uciski na łydki. Nie umiem już bez nich biegać, a nawet trochę się boję. Warunkiem rozpoczęcia biegania po zakrzepicy, były właśnie zawsze noszone na treningu uciski… weszło mi to w krew ;)

Oczywiście, nawet jak nie biegałam po operacji, odkrywałam świat na nowo. Okazało się, że mogę spędzić cały dzień na nogach i nie czuć bólu kręgosłupa. Że mogę podczas ćwiczeń przyciągnąć nogi do brzucha ;p chodzić w normalnych ubraniach, a nawet chodzić bez stanika! :o W końcu zaczęłam normalnie żyć! Najwspanialszym odkryciem było to, że po obudzeniu się rano nie czułam bólu. Idąc spać jedyne co mnie bolało to czasem mięśnie i stopy od ćwiczeń, chodzenia i szalenia, ale już nie kręgosłup. W końcu przekonałam się, że dzień bez ciągłego bólu jest możliwy!

Pamiętam jak przyjaciółka podczas kolejnej szalonej imprezy wspomniała (już po operacji), że teraz ciągle jestem na parkiecie i nie chcę z niego schodzić, a z wcześniejszych naszych imprez pamięta tylko, że ciągle narzekałam, że boli mnie kręgosłup i szukałam miejsca, żeby usiąść.

Teraz kiedy patrzę wstecz… nic nie było by możliwe gdyby nie operacja. Kiedy pojawiłam się u chirurga plastycznego, dowiedziałam się, że jeszcze trochę, a wylądowałabym na wózku inwalidzkim. Zmiany w kręgosłupie szyjnym są już nieodwracalne…. Ale przez ostatnie lata przeżyłam więcej niż przez całe życie przed operacją. Zmieniłam się nie tylko fizycznie, ale także psychicznie. Otworzyłam się na ludzi i na przygodę, a tak ekstaza próbowania coraz to nowszych rzeczy trwa nadal! Może w tym roku nie biegam tyle co w poprzednich latach, ale nadal to kocham. I nigdy nie zapomnę, że bieganie było jedną z głównych motywacji do operacji :)

I takie przesłanie wyłania się z powyższego tekstu:
Nie bójcie się walczyć o lepsze życie! Nie będzie łatwo, wiele razy się nie uda, ale warto ryzykować! Zawsze warto walczyć o SIEBIE!

Enjoy Life!




Plastic surgery

Before I ran and before I was slim, I weighed almost 100kg. You can read about this in an earlier post. But after losing weight, I did not immediately start running and enjoy life because ... my breasts stopped me! So I cut them off! I punched 2kg of unnecessary fat that was ruining my life!

Gentlemen, forget about stupid jokes. For every wise differently  person I suggest experiment - put on each arm and / or neck for 1kg of sugar, flour (almost 2kg cut me off!) and stay like this all day or try to sleep with it at night. I think that after half an hour the back, Your head, shoulders, neck and head will start to ache. Big breasts are usually a big problem ...

It all started in high school. There I fell in love with exercise and running. I was fat, but thanks to the super lady from p-e I started to lose weight (and starvation diet). Nevertheless, I loved the movement. Unfortunately, every lost kilogram seemed to land in my breasts. When I was losing weight, my breasts grew to such size that I was no longer able to run (in those days there were no sports bras). The exercises started to make me embarrassed and the exercise was really embarrassing at all, especially since my breasts bobbed up so that I was afraid I would raise my eye, fly out of the bra and just hurt.

From the age of 16 I began to struggle with the pain of the spine, arms, neck and head. Stretched shoulder straps that did not disappear in the night, putefaction skin on hot days, scorch, abrasions from bra up to blood. There was a vulgarity of appearance, which I would not assume I looked defiant, even a small neckline with such large breasts seemed huge, golf was also fatal, because he emphasized breast. There were baggy t-shirts and sweaters and blouses in which I looked like an elephant. 

Since 2010, spinal pain has become unbearable. At work I had to unbutton the bra, on the way home I had the impression that my spine would break in half. I woke up in the morning with terrible back pain and fell asleep with the same feeling. A friend told me and sent me information about breast plastic surgery, but then I was too afraid of surgery and getting sleep. By the time ... In 2012 I was no longer able to function normally. One hour after getting up from bed I had to lie back because my spine hurt so much. Finally, I made a decision, I will collapse for the operation of breast reduction at the National Health Fund. The road was very long, occupied with stress and tears. I also decided before the surgery to lose weight as much as possible and carve a silhouette. After 13 months finally succeeded! I had a surgery!

As soon as I opened my eyes, the first thing I noticed was the fact that I did not feel spine pain. Unfortunately I got thrombosis that "gorunded" me for months. I had a run ban, I had to do my injections (I’m panic afraid of needles) until my stomach resembled a bruised needle pad. I started another fight - back to running. I went over the drugs and watched very healthy eating. Until finally the doctor allowed me to run. Euphoria passed after a minute of running (crawling), but still I was extremely happy. In the end I'm running to this day :) The only habit I probably never will stop doing is wearing compression on the calves. I cannot run without them, and even I'm a little scared. To start running after thrombosis, I had to wear them always during the training...  and it came to my blood;)

Of course, even when I didn’t run after surgery, I discovered the world anew. It turned out that I could spend all day on my legs and not feel spinal pain. That I can pull my legs during the exercise to mu belly, to walk in normal clothes, and even to walk without a bra! In the end I started living normally! The greatest discovery was that after waking up in the morning I did not feel any pain. Going to sleep the only thing that hurt me was sometimes the muscles and feet from exercise, walking and getting crazy, but no longer the backbone. Finally, I found out that a day without constant pain is possible!

I remember my friend at the next crazy party (after surgery) noticed that I'm still on the dance floor and I don’t want to go out of it, and from our earlier events, she only remembered that I kept complaining that my spine hurts and I was looking for a place to sit down.

Now when I look back ... nothing would have been possible without the operation. When I appeared at the plastic surgeon office, he told me that a little more, and I would land in a wheelchair. Changes in the cervical spine are irreversible .... But in the last years I have survived more than a lifetime before surgery. I changed not only physically, but also mentally. I opened myself up to people and to adventures, and so ecstasy trying to get new things up and running! Maybe this year I do not run as much as in previous years, but I still love it. And never forget that running was one of the main motivations for the operation :)

And such a message emerges from the above text:

Do not be afraid of fighting for a better life! It will not be easy, many times You will fail, but it is worth the risk! It is always worth fighting for YOURSELF!

ENJOY LIFE!