poniedziałek, 22 maja 2017

Bieg, wolontariat i kilogramy./Running, volunteering and kilograms.



Bieg, wolontariat i kilogramy.


Miesiąc rozpoczęłam od biegu, w którym uczestniczę od samego początku. 7 maja odbył się 6. Bieg Wegański. Po raz drugi byłam zającem zamykającym, tym razem średni dystans, czyli 10km. Przebrałam się za pietruszkę, ale wszyscy nazywali mnie drzewem lub Gamorą (Strażnicy Galaktyki). Kilka wniosków co do przebrania -  robić większe wycięcia na nogi, bo teraz miałam problem ze schodami, a o szybkim biegu nie było mowy; zdecydowanie mocować różne rzeczy na głowie klejem, spinkami, zszywkami, igłą i nitką, bo opaska ciągle mi spadała… Co ciekawe, okazałam się też niszczycielem balonów, żaden nie miał szans z moją natką ;) Atmosfera już od rana była pełna wesołości i tak też było przez cały dzień. Pogoda jak zwykle nie zawiodła, czyli był deszcz i błoto :D Jak zwykle spotkałam wiele nowych, fajnych osób ;) Jedyne czego mi zabrakło to woda podczas i na końcu biegu. Z racji dość chłodnej pogody, godzinę po biegu wyruszyłam do domu… 












 
I tu zaczyna się opowieść o kilogramach i śmieciowym wegańskim jedzeniu i chorobie.

Tak, rozchorowałam się na poważnie, po raz pierwszy od 1,5 roku. Przyczyny tego upatruję w śmieciowym jedzeniu, jakie od dłuższego czasu sobie serwuję (nadal mowa o wegańskim jedzonku) oraz odpuszczeniu ćwiczeniom (przytyłam 10kg). Forma fizyczna ewidentnie spadła mi na samo dno i organizm nie poradził sobie z przewianiem podczas biegu, przegrzaniem i przewianiem dzień wcześniej (uczestniczyła w sprzątaniu trasy biegu) oraz odwodnieniem (zarówno w dzień jak i przeddzień biegu zabrakło mi wody). Siepło mnie równo na tydzień, przez 2 bite dni nie wychodziłam z łóżka.

I tu zaczyna się opowieść o wolontariacie.

Zapowiadałam, że nie wrócę do wolontariuszowania, ale są takie osoby, dla których warto zrobić wyjątek. Konrada poznałam kilka lat temu i od razu wiedziałam, że się dogadamy. Jest tak samo jak ja szczery do bólu i mówi co myśli i co mu przeszkadza. Poprosił mnie o pomoc przy darmowym biegu dla dzieci – Bieg Kościuszki. I tak wylądowałam w Biurze Zawodów, jako głównodowodząca całym Biurem, czyli swoją osobą :D Atmosfera niesamowita, dzieciaki błyskawiczne! Pogoda idealna na opalanie się :) Dzień minął przesympatycznie!




Kolejny wyjątek z wolontariatem zrobiłam dla Heleny, którą poznałam w tym samym czasie co Konrada. Przemiła, słodka osóbka, która ma chęć i siły, żeby zawojować świat! I tak zostałam wolontariuszką podczas Tygodnia Wege. Pomagałam przy różnych wykładach i zajęciach i oczywiście pomagałam zjadać catering, który towarzyszył imprezom przez cały tydzień :) Dowiedziałam się mnóstwa ciekawych rzeczy, poznałam wiele ciekawych osób, wpadałam przez cały tydzień na znajomych i generalnie jest po tym tygodniu równie zmęczona co szczęśliwa. Już przebieram nogami ciesząc się na kolejną edycję za rok. Więcej zdjęć będzie pojawiać się sukcesywnie na moim profilu FB: https://www.facebook.com/Slow-Vegan-Runner-1487305137963248/?fref=ts









Podsumowanie?

W jednym długaśnym zdaniu:

Miło zostać docenionym i od czasu do czasu pomóc innym, ale teraz pora ruszyć dupę i zadbać o siebie, bo forma i zdrowie same się nie odbudują, co oczywiście nie oznacza rezygnacji z pysznego jedzenia, tylko troszkę je ograniczę ;p

Enjoy Life!

Running, volunteering and kilograms.


I started the month with a run in which I participated from the very beginning. On May the 7th, the Vegan Race took place. For the second time I was a closing hare (pacemaker), this time the average distance, 10km. I dressed up for parsley, but everyone called me a tree or Gamora (Guardians of the Galaxy). Few concussions for disguise - to make bigger cuts to my legs, because now I had a problem with the stairs, and there was no possibility for quick run; definitely fix various things on the head with glue, fasteners, staples, needle and thread, because the headband all the time was falling off my head ... Interestingly, I also turned out to be a balloon destroyer, no chance with my headband ;) The atmosphere was full of cheerfulness in the morning and so was the whole day. The weather as usual did not disappoint, there was rain and mud :D As usual, I met many new, cool people;) The only thing I ran out was water during and at the end of the run. Due to quite cold weather, one hour after the race I went home ...


Here comes the story of kilos and junk vegan food and illness.

Yes, I became seriously ill for the first time in 1.5 years. The reasons for this are reflected in the junk food I have been serving for a long time (still talking about vegan food) and the remission of exercise (I gained 10kg). The physical form evidently fell to the bottom and the body didn’t cope with scrolling during the run, overheating and rewinding the day before (I took part in cleaning up the run route) and dehydration (both days  before and the run day ran out of water). I was stuck for a week, for 2 days I did not leave the bed.

And here's the story of volunteering.

I announced that I would not go back to volunteering, but there are people for whom it’s worth make an exceptions. I met Konrad  a few years ago and I knew immediately that we would get along. He’s just like me, painfully honest and says what he thinks and what disturbs him. He asked me to help with free run for children - Kosciuszko Run. And so I landed in the Competition Office, as the commanding officer of the entire Office, my own person :D Amazing atmosphere, kids fast as flash! The weather was perfect for sunbathing :) The day has passed exponentially!




Another exception to the volunteering I did for Helena, whom I met at the same time as Konrad. Lovable, sweet person who has the will and strength to conquer the world! And so I became a volunteer during the Vege Week. I helped with various lectures and classes, and of course helped to eat the catering that accompanied the events throughout the week :) I learned a lot of interesting things, I met many interesting people, I fell in all week on friends and generally after this week I was as tired as happy. I'm already can’t wait for the next edition next year. More photos will appear successively on my FB profile:
https://www.facebook.com/Slow-Vegan-Runner-1487305137963248/?fref=ts









Summary?

In one long sentence:

It's nice to be appreciated and occasionally to help others, but now it's time to move my ass and take care of myself, because the form and health will not rebuild itself, which of course does not mean giving up delicious food, just a little limit it ;p

Enjoy Life!