Ważyłam
prawie 100kg. Zawzięłam się i wygrałam walkę z otyłością i lenistwem!
Jako dzieciak byłam zawsze mega chuda, nieważne ile i co
jadłam. Kiedy byłam w szkole podstawowej przeszłam 2 operacje (rok po roku), od
tamtej pory zaczęłam bardzo tyć. Przestałam wychodzić z domu i zajadałam się
chipsami i słodyczami (zwłaszcza, że były to nowości na rynku Polskim).
Starałam się ruszać jak najmniej z obawy przed bólem, który bardzo intensywnie
towarzyszył mi przed i po operacjach. Potem się najzwyczajniej w świecie
rozleniwiłam.
Pierwszy przełom przyszedł w liceum, kiedy zaczęłam mieć
zajęcia z super panią od w-fu. Zaraziła mnie pasją do ćwiczeń i do biegania
(wtedy po raz pierwszy pokochałam bieganie). Niestety, żeby przyspieszyć
chudnięcie (byłam jedną z grubszych osób w szkole), zaczęłam się głodzić.
Schudłam do najniższej wagi w moim życiu – 62kg, ale przy okazji nabawiłam się
też anemii. Kiedy lekarka doradziła więcej jeść (mówiła o warzywach i owocach)
stwierdziłam, że nic mi nie będzie, jeśli rzeczywiście trochę zaszaleję z
jedzeniem. I zaszalałam….
Jeszcze w liceum, lekarz stwierdził u mnie wysokie i
szybkie spadki cukru, przez co zawsze miałam przy sobie przynajmniej 1 batonik
czekoladowy, żeby się poratować, kiedy będę się źle czuła. Na studiach, prawie
w ogóle nie ćwiczyłam i jadłam co popadnie (najczęściej pizza i lody). Pod koniec
studiów stwierdziłam, że nie jest za dobrze i zaczęłam o siebie dbać. Ćwiczyłam
i jadłam 5 razy dziennie, odpowiednio zbilansowane posiłki. Całkiem ładnie
schudłam… jednak później zabrakło mi sił i chęci do kontynuowania tego stylu
życia. Bardzo skomplikowana i trudna sytuacja życiowa sprawiła, że wróciłam do
czekoladowych batoników i siedzącego trybu życia. Batoniki różnej maści
stanowiły podstawę mojej diety.
Przełom nastąpił w styczniu 2011, kiedy stanęłam na wadze
i zobaczyłam prawie 100kg. Wtedy zgrywałam z aparatu też zdjęcia z Gwiazdki i
nie mogłam uwierzyć, że ten ogromny babsztyl na zdjęciu to ja. Wściekłam się na
siebie i powiedziałam DOŚĆ. Od razu zaczęłam zmieniać moje życie. Ponieważ nie
mogłam ćwiczyć, bo bolały mnie kolana i kręgosłup, zaczęłam (z pomocą książki)
ćwiczyć 10 minut dziennie. Po miesiącu mogłam już zwiększyć długość i
intensywność ćwiczeń. W między czasie przeszłam na dietę Dukana, co skończyło
się prawie wizytą w szpitalu, ponieważ okazało się, że jadłam nieprawidłowo i
za mało i mój żołądek zaczął trawić sam siebie. Ból brzucha był tak ogromny, że
naprawdę myślałam, że umieram. Po tym zdarzeniu obiecałam sobie, że już NIGDY
nie zastosuję żadnej diety, tylko będę się racjonalnie odżywiać. I w ten
sposób, przez kilka lat, ćwiczyłam i zdrowo jadłam, aż osiągnęłam wagę 65kg.
Ważny dla mnie był powrót do biegania, do czegoś co kiedyś kochałam i walczyłam
o to ze wszystkich sił. Oczywiście były momenty załamania, epizody
czekoladomanii, ale moja walka o prawidłową wagę trwała lata, a nie miesiące,
więc takie momenty to norma. W między czasie przeszłam na wegetarianizm, a
później na weganizm, co pozwoliło mi zrzucić bez problemu ok. 4kg (jak już
przestałam obżerać się frytkami z serem). Co ciekawe, przestałam mieć też
problemy z cukrem. Same zniknęły, jak ręką odjął. A właściwie zniknęły razem z
tłuszczem ;) Wyniki badań mam lepsze niż kiedy byłam nastolatką. Czuję się
rewelacyjnie i zawsze kiedy zdarzy mi się przytyć, lub mieć chwile jedzeniowego
zwątpienia, patrzę na zdjęcie wielkiej baby i powtarzam sobie, że nie mogę
dopuścić do powrotu, do tego stanu.
Jest też kilka minusów takiego schudnięcia, jak tylko
zrzuciłam pierwsze 10kg, zaczęło mi być praktycznie ciągle zimno. Ciepło jest
mi dopiero kiedy wygrzewam się w prawie 40-sto stopniowym upale. Kolejna rzecz
jest taka, że nagle ludzie na ulicy przestali schodzić mi z drogi, a w środkach
komunikacji, pchają się na mnie. Kiedy byłam wielka, wszyscy schodzili mi z
drogi i nikt nie ważył się na mnie pchać, albo miałam większą siłę przepychania
się niż inni ;)
Grubasem pozostaje się na całe życie, tak jak
alkoholikiem. Czasem panowanie nad jedzeniem wymyka mi się spod kontroli i
trudno mi nad tym zapanować, dlatego rozumiem osoby otyłe, którym nie udaje się
schudnąć, albo osoby, które po skutecznej diecie, wracają do swojej wagi. Dla
niektórych, najlepszym i jedynym wyjściem jest całkowite odstawienie słodyczy i
zbyt tłustych rzeczy (żółty ser, pseudo masło). Niektórzy muszą też dojść do
punktu krytycznego, z którego jedynym wyjściem będzie schudnięcie. Jedną z
najważniejszych rzeczy jest NIE PRZECHODZENIE NA DIETĘ, a zmiana sposobu
odżywiania. Dieta kojarzy się bardzo negatywnie i mózg większości osób, reaguje
paniką na to słowo, co powoduje objadanie się na zapas. Dieta jest też czymś
chwilowym, co kiedyś się kończy i wraca się do niezdrowych nawyków. Zmiana
sposobu odżywiania brzmi o wiele milej dla naszego mózgu i jest czymś
permanentnym. Bardzo ważne jest też posiadanie osób bliskich, które będą nas
wspierać w walce o ładną sylwetkę i zdrowie. Ludzi, do których możemy się
zwrócić w chwilach słabości i/lub trenerów, którzy dadzą nam kopa podczas
treningu.
Najważniejsze to robić wszystko zgodnie ze sobą, jeśli
ktoś nie lubi ćwiczyć przy ludziach, niech ćwiczy w domu. Jeśli lubi ćwiczyć z
własnym programem ćwiczeń, niech poprosi specjalistów o ustalenie odpowiedniego
programu do własnych możliwości i wagi. Jeśli woli ćwiczyć z płytami DVD, niech
tak robi. Jeśli woli rower zamiast biegania (istnieją tacy ludzie? :o) niech
jeździ. Chodzi o to, żeby znaleźć coś, co będzie sprawiało nam radość. To samo
dotyczy odżywiania się, należy starać się próbować nowe rzeczy i zapisywać to
co się lubi. Z listy ulubionych rzeczy, komponować dania, które sprawią, że
będziemy szczęśliwi podczas jedzenia, a równocześnie posiłek będzie tak
skomponowany, że dostarczy nam odpowiednie wartości odżywcze.
Codzienna porcja warzyw, owoców i orzechów to podstawa!
:) Enjoy life!
I weighed almost 100kg. I was determined and I won the
fight against obesity and laziness!
As a kid I was always super skinny, no matter how much and what I ate. When I
was in primary school I went through two operations (year after year), since
then I started to really gain weight. I stopped to leave the house and ate the
chips and sweets (especially that they were new to the Polish market). I tried
to move as little as possible because of fear of pain, which was very
intensively with me before and after surgeries. Then I simply got lazy.
The first breakthrough came in high school, when I started having classes with
a super lady from P-E. She interested me a passion for exercise and running
(the first time I fell in love with running). Unfortunately, to speed up weight
loss (I was one of the thicker of the school), I began to starve. I have lost
to the lowest weight in my life - 62kg, but I got also sick on anemia. When the
doctor advised to eat more (talking about fruits and vegetables), I thought
that I'll be fine, if I’ll go crazy with food. I pushed the boat out ....
Still in high school, a doctor said that
have rapid declines in sugar, so I've always had at least a 1 chocolate
bar to retrieve a while I felt bad. In college, hardly I exercised and ate at
random (usually pizza and ice cream). At the end of my studies, I found that it
is not too well and began to take care of myself. I exercised and I ate 5 times
a day, properly balanced meals. I have lost quite nicely ... but then I ran out
of energy and desire to continue this lifestyle. Very complicated and difficult
life situation made it back to the chocolate bars and a sedentary lifestyle. Bars
of various forms were the basis of my diet.
The breakthrough came in January 2011, when I stood on the scales and saw
almost 100kg. Then I was looking at photos from Christmas, and I could not
believe that this huge jade in the picture is me. Mad at myself I said ENOUGH. I
immediately started to change my life. Because I could not exercise because my
knee and spine hurt, I started (with the help of the book) to exercise 10
minutes a day. After a month I could already increase the length and intensity of
exercise. In the meantime, I went on a Dukan diet, which ended nearly a visit
to the hospital, because it turned out that I ate improperly and too little,
and my stomach started to digest itself. Abdominal pain was so huge that I
really thought I was dying. After the incident, I promised myself that I would
NEVER do not follow any diet, but I will eat rationally. And in this way for
several years, exercised and ate healthy until I reached the weight of 65kg.
Important for me it was
to return to running, to what once I loved and fought for it with all my
strength. Of course there were moments of collapse, chocolatomanions
(choco-lism) episodes, but my struggle for a healthy weight lasted years, not
months, so these moments were the norm. In the meantime, I became vegetarian,
then vegan, which allowed me to lose with no problem approx. 4kg (as I stopped
to overfeed my selves with chips and cheese). Interestingly, I stopped also
have problems with sugar. It disappeared with my fat ;) The results of my blood
tests never have been better even when I was a teenager. I feel sensational and
whenever I happen to gain weight, or have moments of doubt eatholism, I look at
the picture of big me and tell myself that I can not allow to return to this
state.
There are also some
disadvantages of such slimming, after I kicked off the first 10kg, I began to be
almost constantly cold. I feel confortable worm when basking in the almost
40-degree heat. Another thing is that suddenly people on the street stopped walking
away off my road, and in the communication, push up on me. When I was bigger
they were stepping away and no one dared to push me, or I had greater strength
pushing off the others ;)
Obese people remains for whole life as an alcoholic. Sometimes food takes contol
over me, I can’t control it so I understand obese people who fail to lose
weight or those who after a successful diet, return to their weight. For some,
the best and the only solution is total withdrawal of sweets and too greasy
stuff (cheese, pretending butter). Some have to come to a critical point, from
which the only way out will be slimming. One of the most important things is
NOT TO GO ON A DIET, but change of eating habits. The diet is associated very
negatively for brain, most people react with panic to the word, which causes
overeating in reserve. Diet is also something temporary, which come to an end
and returns to unhealthy habits after it finished. Changing eating habits is
much nicer for our brain and is something permanent. It is important also to
have close relatives who support us in the fight for a nice figure and health.
People to whom we can turn to in times of weakness and / or coaches who will
give us a kick during training.
The main thing is to do everything in acceptance with yourself, if someone does
not like to exercise in front of people, exercise at home. If someone likes to exercise
with own exercise program, let's ask experts to establish the appropriate
program for their abilities and weight. If someone prefer to practice with
DVDs, go ahead. If someone prefer a bike instead of running (there are such
people?:o ) do it. The idea is to find something that will bring joy. The same
applies to eating, you should try to try new things and write what you like.
From the list of favorite things, compose dishes, so that you will be happy
while eating, while meal will be formulated such that it will provide adequate
nutritional value.
A daily serving of vegetables, fruits and nuts is the key! :) Enjoy life!