4.09.
Półmaraton Philipsa
Do września bardzo wiele się wydarzyło w moim życiu.
Trochę biegałam, ale więcej czasu poświęcałam na układanie sobie nowych
priorytetów i ot po prostu życia. Byłam pozytywnie nastawiona do półmaratonu,
powolutku do przodu.
Od samego początku biegłam z samiusieńkiego końca.
Pierwszy raz w życiu miałam obstawę policji :D Biegło mi się średnio, raz
deszcz, raz słońce, parno, duszno, zimno, gorąco, za dużo na śniadanie… I jakoś
znowu coś mi nie szło. Już około 10km wiedziałam, że będę miała problemy, bo
znowu lewa noga daje znać o sobie w kompletnie inny sposób niż wcześniej.
Bolało mnie kolano i udo i kręgosłup. Wiedziałam jednak, że nie poddam się i
doczołgam się do końca. Po drodze zaznajomiłam się z Anią, która pod koniec
biegu poooognaaała na metę, a ja ostatnie 6km praktycznie przeszłam. Walczyłam
z potwornym bólem i mdłościami. Do policji dołączyła też karetka. Zdarzyło mi
się zatrzymać kilka razy i ledwo łapać oddech ze zmęczenia. Zawsze wtedy ktoś z
karetki wysiadał i pytał czy jest ok, i czy przypadkiem nie chcę, żeby mnie
podwieźli. Wcześniej przez sporą część trasy rozmawiałam też z policjantami.
Ledwo żyjąc, doczłapałam się do mety prawie 2 minuty po limicie czasu.
Organizator postanowił na mnie poczekać, więc zamknęłam cały bieg. Przyznam, że
było to dość miłe uczucie. Jedyną niefajną rzeczą, była pani, która wybiegła i
prawie się na mnie rzuciła przed metą. Nie do końca wiem o co jej chodziło, ale
odniosłam wrażenie, że ma straszne parcie na wbiegnięcie ze mną na metę i
pokazanie jaka to ona jest kochana i pomocna, jak ona mi pomaga. Troszkę
słaniałam się na nogach, ale truchtałam, a kiedy ta pani podbiegła do mnie,
rzuciła mi się na rękę i ją unieruchomiła, że niby mam się o nią oprzeć. Jak ja
mam biec z unieruchomioną ręką, skoro ledwo w ogóle biegnę?!?! Tu mi bardzo
pomogła jakaś tajemnicza siła, która sprawiła, że ta pani zaplątała się w
bluzę, która spadła jej pod nogi, więc podczas gdy ona próbowała się wyplątać
ja spokojnie dotruchtałam na metę.
16.10
3. PZU Cracovia Półmaraton Królewski
Po wydarzeniach w Pile, poszłam na rehabilitację. Umarłam
podczas niej kilka, kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt razy, ale Karolina
doprowadziła mnie do stanu użyteczności biegowej. Pilnowałam się i regularnie
biegałam (oczywiście poza długimi wybieganiami). Ten półmaraton miał być
ukoronowaniem moich wysiłków z całego roku!
Jedna z najfajniejszych rzeczy jaka mnie spotkała, to po
raz pierwszy konduktorowi w tramwaju pokazywałam zamiast biletu, mój numer
startowy. Był strach – bo czy on wie, że ja mogę tak bez biletu na numer jakiś
jechać i duma – bo oto JA, jadę bez biletu, a pokazując numer startowy nie
zapłacę mandatu :D Kontroler oczywiście uznał mój numer, a ja byłam zachwycona!
Miny wszystkich w tramwaju bezcenne. Do tego razem z kontrolerem przesiadłam
się do drugiego tramwaju, gdzie już nie wyciągałam numeru podczas kontroli,
wiec wszyscy patrzyli się z oburzeniem, że niby czemu ;)
śniadanie… ale pogoda nie dopisała :( Było potwornie zimno i padało. Jednak założyłam na siebie worek na śmieci i dzielnie powędrowałam na start. Po całym Krakowie niosła się atmosfera oczekiwania na start. Spotkałam ponownie Janinę, która też kończyła swoją Koronę tym półmaratonem. Bieg jednak rozpoczęłam z Damianem, który ponownie przeczołgał mnie przez pierwsze 5km, a potem jakoś szybsze tempo mi zostało. Pierwszy raz na trasie miałam też w końcu moje katharsis, dzięki któremu zostawiłam w tamtym miejscu w Krakowie przeszłość za sobą. Zaraz potem spotkałam Iwonę, z którą biegałam Perły Małopolski. Rozmawiałyśmy o ostatnim starcie na Perłach, który nas dopiero czekał i oczywiście o bieganiu i żuciu. Potem Iwona poleciała do przodu, a ja moim tempem parłam dalej. Wpadłam też na znajomą fotografkę Magdę, więc była szybka wymiana buziaczków i kilku zdań i poleciałam dalej. Zdecydowanie miło się biega, kiedy na trasie jest ktoś znajomy ;) Nawet cały zafoliowany ;) Biegło mi się wspaniale! Czułam się wprost niesamowicie! Było idealnie do 19km, gdzie znowu niestety złapał mnie ból nogi. Nie wiedziałam ile już biegnę, bo oczywiście zegarek przestał mi działać po nieco ponad godzinie, ale wiedziałam, że na pewno w limicie się zmieszczę. Żeby nie obciążać jeszcze niedoleczonej nogi, baaaaardzo mocno zwolniłam. Na metę wbiegłam przeszczęśliwa! Magda i Gosia czekały na mnie z 4 medalami, jakie zdobyłam wcześniej i zrobiły mi cudowne zdjęcie w koronie (w której biegłam całą trasę) i 5 medalami.
fot. Fotografia Bez Miary Magdalena Bogdan |
Podczas tego biegu, naprawdę cieszyłam się życiem!
Podsumowanie
Nadal nienawidzę asfaltu ze wzajemnością. Tego już jestem
pewna do końca życia. Wszystkie moje dolegliwości znikały podczas biegów na
miękkim podłożu, bez względu na dystans.
Część organizatorów nie dotrzymuje słowa. Zgodnie z
regulaminem, w pakiecie kupuje posiłek regeneracyjny, niestety w 2 przypadkach
mogłam o posiłku tylko pomarzyć. A w 1 nawet mogłam pomarzyć o chwili
odpoczynku w ciepłym miejscu – zamknięto halę, w której można było odpoczywać,
a wszyscy biegacze zostali z niej wyrzuceni.
Nie wiem jak inni, ale ja średnio sobie radziłam z brakiem
wegańskich posiłków w hotelach. Kończyło się na zakupach w hipermarketach, a
szkoda :( Traciłam przez to sporo sił i czasu.
Jestem zachwycona bracią biegową! Kocham Was!
4.09. Philips Half Marathon
By September, a lot has happened in my life. I was running a little bit, but more time was spent planning a new priorities and just new life. I was positive about the half marathon, slowly forward.
From the beginning, I ran at totally end. For the first time in my life I had bodyguards – police :D I ran, on average, once the rain, once the sun, muggy, stuffy, cold, heat, too much for breakfast ... It just wasn’t my day. Already about 10km I knew that I had problems, because again left leg started to pain a completely different way than before. My knee hurt and thigh and spine. I knew, however, that I won’t give up and crawl to the end. Along the way, I became acquainted with Anna, who at the end of the run ruuuuuun to the finish line, and I almost went last 6km. I struggled with the terrible pain and nausea. To police also joined the ambulance. I stopped several times and barely catch my breath. All the time someone was getting out of the ambulance to ask me is everything ok, and if by chance I do not want to take a lift. Previously, for a large part of the route also I talked with the officers. Barely living, I came to the finish line almost two minutes after the time limit. The organizer decided to wait for me, so I closed the whole half-marathon. I admit that it was quite a nice feeling. The only uncool thing was the lady who ran and almost bung on me before the finish. I don’t really know what she meant, but I got the impression that she had a terrible urge to runs with me on the run and show that she is lovely and helpful. I was little swaying on my feet, but trying to run a bit when this lady ran up to me, got my arm and immobilized it, she wanted me to support on her. How am I supposed to run with immobilized arm, if I run hardly at all?!?! I was helped by some mysterious force that has made this lady tangled up in a sweatshirt, which fell under her feet, so while she tried to extricate I quietly finished the run.
16.10 3. PZU Cracovia Royal Half Marathon
After the events in Pila, I went to rehabilitation. I died during it several, dozen or even dozens of times, but Carolina has led me to a state of usefulness. And I made sure I was running regularly (except of course long runs). The half-marathon was to be the crowning glory of my efforts throughout the year!
One of the coolest things which happened to me, it's the first time I showed the conductor on the tram instead of a ticket, my start number. It was a bit scary - does he knows that I can go without a ticket having only starting number, but I felt some pride - for behold, I go without a ticket, and showing the starting number without paying the mandate :D Controller obviously new everything, and I was thrilled! All faces in the tram priceless. It wasn’t over, together with the controller switched to the second tram, where I didn’t pull out the number to control, so everyone looked at me, why I can go without checking my ticket and they don’t ;)
This time everything I done perfectly. I didn’t walk too much day before, I ate an adequate breakfast ... but the weather wasn’t good :( It was terribly cold and raining. But I put on myself the trash bag and bravely went to the start. Krakow carried the atmosphere of waiting for the start. I met with Janina from first half-marathon, who also ended her crown this half-marathon. Run, however, I started with Damian, who again crawled me for the first 5km, and then somehow run faster than usually. For the first time on the route I felt catharsis, I left in Krakow all my past from entire year. Few minutes after I met Iwona, which was running Pearls of Malopolska(which I also run). we talked about the last start for Pearls, which we just waited and, of course, running and life. Then Iwona run forward, and I was running with my pace. I ran on a familiar photographer - Magda, fast welcome and a few sentences and I run away. Definitely nice to be running when on the route is someone I know;) Even the foliated mystery person;) I ran great! I felt simply amazing! It was ideal for 19km, where again, unfortunately, grabbed me leg pain. I didn’t know how much longer I run, because obviously my watch stopped working after a little over an hour, but I knew for sure I will fit the limit time. In order to not overwork leg I sloweeeeeeeed dooooooown. On the run, I ran extremely happy! Magda and Gosia were waiting for me with 4 medals from previous half-marathons, they gained earlier and made me a wonderful picture in the crown (in which I ran the entire route) and 5 medals.
fot. Fotografia Bez Miary Magdalena Bogdan |
I really Enjoyed Life on this run!
Summary
I still hate asphalt reciprocated. I'm sure that for the rest of my life. All my pain symptoms disappeared when I run on soft ground, regardless of the distance.
Some of the organizers did not keep their word. According to the regulations, the starting package buys regenerative meal, but in 2 cases I could only dream about the meal. And one I could even dream about a moment of rest in a warm place - closed hall, where you can rest, and all runners were thrown from it.
I do not know how the others, but I hardly coped with the lack of vegan meals in hotels. It ended up shopping in hypermarkets, which is a pity :( I was losing a lot of energy and time.
I am delighted with brethren runners! I love you!