niedziela, 13 listopada 2016

Korona Polskich Półmaratonów 2016/Crown of Polish Half marathons 2016 część2/part2



4.09. Półmaraton Philipsa

Do września bardzo wiele się wydarzyło w moim życiu. Trochę biegałam, ale więcej czasu poświęcałam na układanie sobie nowych priorytetów i ot po prostu życia. Byłam pozytywnie nastawiona do półmaratonu, powolutku do przodu.

Od samego początku biegłam z samiusieńkiego końca. Pierwszy raz w życiu miałam obstawę policji :D Biegło mi się średnio, raz deszcz, raz słońce, parno, duszno, zimno, gorąco, za dużo na śniadanie… I jakoś znowu coś mi nie szło. Już około 10km wiedziałam, że będę miała problemy, bo znowu lewa noga daje znać o sobie w kompletnie inny sposób niż wcześniej. Bolało mnie kolano i udo i kręgosłup. Wiedziałam jednak, że nie poddam się i doczołgam się do końca. Po drodze zaznajomiłam się z Anią, która pod koniec biegu poooognaaała na metę, a ja ostatnie 6km praktycznie przeszłam. Walczyłam z potwornym bólem i mdłościami. Do policji dołączyła też karetka. Zdarzyło mi się zatrzymać kilka razy i ledwo łapać oddech ze zmęczenia. Zawsze wtedy ktoś z karetki wysiadał i pytał czy jest ok, i czy przypadkiem nie chcę, żeby mnie podwieźli. Wcześniej przez sporą część trasy rozmawiałam też z policjantami. Ledwo żyjąc, doczłapałam się do mety prawie 2 minuty po limicie czasu. Organizator postanowił na mnie poczekać, więc zamknęłam cały bieg. Przyznam, że było to dość miłe uczucie. Jedyną niefajną rzeczą, była pani, która wybiegła i prawie się na mnie rzuciła przed metą. Nie do końca wiem o co jej chodziło, ale odniosłam wrażenie, że ma straszne parcie na wbiegnięcie ze mną na metę i pokazanie jaka to ona jest kochana i pomocna, jak ona mi pomaga. Troszkę słaniałam się na nogach, ale truchtałam, a kiedy ta pani podbiegła do mnie, rzuciła mi się na rękę i ją unieruchomiła, że niby mam się o nią oprzeć. Jak ja mam biec z unieruchomioną ręką, skoro ledwo w ogóle biegnę?!?! Tu mi bardzo pomogła jakaś tajemnicza siła, która sprawiła, że ta pani zaplątała się w bluzę, która spadła jej pod nogi, więc podczas gdy ona próbowała się wyplątać ja spokojnie dotruchtałam na metę.

16.10 3. PZU Cracovia Półmaraton Królewski

Po wydarzeniach w Pile, poszłam na rehabilitację. Umarłam podczas niej kilka, kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt razy, ale Karolina doprowadziła mnie do stanu użyteczności biegowej. Pilnowałam się i regularnie biegałam (oczywiście poza długimi wybieganiami). Ten półmaraton miał być ukoronowaniem moich wysiłków z całego roku! 

Jedna z najfajniejszych rzeczy jaka mnie spotkała, to po raz pierwszy konduktorowi w tramwaju pokazywałam zamiast biletu, mój numer startowy. Był strach – bo czy on wie, że ja mogę tak bez biletu na numer jakiś jechać i duma – bo oto JA, jadę bez biletu, a pokazując numer startowy nie zapłacę mandatu :D Kontroler oczywiście uznał mój numer, a ja byłam zachwycona! Miny wszystkich w tramwaju bezcenne. Do tego razem z kontrolerem przesiadłam się do drugiego tramwaju, gdzie już nie wyciągałam numeru podczas kontroli, wiec wszyscy patrzyli się z oburzeniem, że niby czemu ;)

Tym razem wszystko zrobiłam idealnie. Mało chodziłam dzień przed, zjadłam odpowiednie

śniadanie… ale pogoda nie dopisała :( Było potwornie zimno i padało. Jednak założyłam na siebie worek na śmieci i dzielnie powędrowałam na start. Po całym Krakowie niosła się atmosfera oczekiwania na start. Spotkałam ponownie Janinę, która też kończyła swoją Koronę tym półmaratonem. Bieg jednak rozpoczęłam z Damianem, który ponownie przeczołgał mnie przez pierwsze 5km, a potem jakoś szybsze tempo mi zostało. Pierwszy raz na trasie miałam też w końcu moje katharsis, dzięki któremu zostawiłam w tamtym miejscu w Krakowie przeszłość za sobą. Zaraz potem spotkałam Iwonę, z którą biegałam Perły Małopolski. Rozmawiałyśmy o ostatnim starcie na Perłach, który nas dopiero czekał i oczywiście o bieganiu i żuciu. Potem Iwona poleciała do przodu, a ja moim tempem parłam dalej. Wpadłam też na znajomą fotografkę Magdę, więc była szybka wymiana buziaczków i kilku zdań i poleciałam dalej. Zdecydowanie miło się biega, kiedy na trasie jest ktoś znajomy ;) Nawet cały zafoliowany ;) Biegło mi się wspaniale! Czułam się wprost niesamowicie! Było idealnie do 19km, gdzie znowu niestety złapał mnie ból nogi. Nie wiedziałam ile już biegnę, bo oczywiście zegarek przestał mi działać po nieco ponad godzinie, ale wiedziałam, że na pewno w limicie się zmieszczę. Żeby nie obciążać jeszcze niedoleczonej nogi, baaaaardzo mocno zwolniłam. Na metę wbiegłam przeszczęśliwa! Magda i Gosia czekały na mnie z 4 medalami, jakie zdobyłam wcześniej i zrobiły mi cudowne zdjęcie w koronie (w której biegłam całą trasę) i 5 medalami.
fot. Fotografia Bez Miary Magdalena Bogdan


 












Podczas tego biegu, naprawdę cieszyłam się życiem!

Podsumowanie

Nadal nienawidzę asfaltu ze wzajemnością. Tego już jestem pewna do końca życia. Wszystkie moje dolegliwości znikały podczas biegów na miękkim podłożu, bez względu na dystans. 

Część organizatorów nie dotrzymuje słowa. Zgodnie z regulaminem, w pakiecie kupuje posiłek regeneracyjny, niestety w 2 przypadkach mogłam o posiłku tylko pomarzyć. A w 1 nawet mogłam pomarzyć o chwili odpoczynku w ciepłym miejscu – zamknięto halę, w której można było odpoczywać, a wszyscy biegacze zostali z niej wyrzuceni.

Nie wiem jak inni, ale ja średnio sobie radziłam z brakiem wegańskich posiłków w hotelach. Kończyło się na zakupach w hipermarketach, a szkoda :( Traciłam przez to sporo sił i czasu. 

Jestem zachwycona bracią biegową! Kocham Was!

4.09. Philips Half Marathon

By September, a lot has happened in my life. I was running a little bit, but more time was spent planning a new priorities and just new life. I was positive about the half marathon, slowly forward.

From the beginning, I ran at totally end. For the first time in my life I had bodyguards – police :D I ran, on average, once the rain, once the sun, muggy, stuffy, cold, heat, too much for breakfast ... It just wasn’t my day. Already about 10km I knew that I had problems, because again left leg started to pain a completely different way than before. My knee hurt and thigh and spine. I knew, however, that I won’t give up and crawl to the end. Along the way, I became acquainted with Anna, who at the end of the run ruuuuuun to the finish line, and I almost went last 6km. I struggled with the terrible pain and nausea. To police also joined the ambulance. I stopped several times and barely catch my breath. All the time someone was getting out of the ambulance to ask me is everything ok, and if by chance I do not want to take a lift. Previously, for a large part of the route also I talked with the officers. Barely living, I came to the finish line almost two minutes after the time limit. The organizer decided to wait for me, so I closed the whole half-marathon. I admit that it was quite a nice feeling. The only uncool thing was the lady who ran and almost bung on me before the finish. I don’t really know what she meant, but I got the impression that she had a terrible urge to runs with me on the run and show that she is lovely and helpful. I was little swaying on my feet, but trying to run a bit when this lady ran up to me, got my arm and immobilized it, she wanted me to support on her. How am I supposed to run with immobilized arm, if I run hardly at all?!?! I was helped by some mysterious force that has made this lady tangled up in a sweatshirt, which fell under her feet, so while she tried to extricate I quietly finished the run.


16.10 3. PZU Cracovia Royal Half Marathon

After the events in Pila, I went to rehabilitation. I died during it several, dozen or even dozens of times, but Carolina has led me to a state of usefulness. And I made sure I was running regularly (except of course long runs). The half-marathon was to be the crowning glory of my efforts throughout the year!

One of the coolest things which happened to me, it's the first time I showed the conductor on the tram instead of a ticket, my start number. It was a bit scary - does he knows that I can go without a ticket having only starting number, but I felt some pride - for behold, I go without a ticket, and showing the starting number without paying the mandate :D Controller obviously new everything, and I was thrilled! All faces in the tram priceless. It wasn’t over, together with the controller switched to the second tram, where I didn’t pull out the number to control, so everyone looked at me, why I can go without checking my ticket and they don’t ;)



This time everything  I done perfectly. I didn’t walk too much day before, I ate an adequate breakfast ... but the weather wasn’t good :( It was terribly cold and raining. But I put on myself the trash bag and bravely went to the start. Krakow carried the atmosphere of waiting for the start. I met with Janina from first half-marathon, who also ended her crown this half-marathon. Run, however, I started with Damian, who again crawled  me for the first 5km, and then somehow run faster than usually. For the first time on the route I felt catharsis, I left in Krakow all my past from entire year. Few minutes after I met Iwona, which was running Pearls of Malopolska(which I also run). we talked about the last start for Pearls, which we just waited and, of course, running and life. Then Iwona run forward, and I was running with my pace. I ran on a familiar photographer - Magda, fast welcome and a few sentences and I run away. Definitely nice to be running when on the route is someone I know;) Even the foliated mystery person;) I ran great! I felt simply amazing! It was ideal for 19km, where again, unfortunately, grabbed me leg pain. I didn’t know how much longer I run, because obviously my watch stopped working after a little over an hour, but I knew for sure I will fit the limit time. In order to not overwork leg I sloweeeeeeeed dooooooown. On the run, I ran extremely happy! Magda and Gosia were waiting for me with 4 medals from previous half-marathons, they gained earlier and made me a wonderful picture in the crown (in which I ran the entire route) and 5 medals.
fot. Fotografia Bez Miary Magdalena Bogdan














I really Enjoyed Life on this run!
 
Summary

I still hate asphalt reciprocated. I'm sure that for the rest of my life. All my pain symptoms disappeared when I run on soft ground, regardless of the distance.

Some of the organizers did not keep their word. According to the regulations, the starting package buys regenerative meal, but in 2 cases I could only dream about the meal. And one I could even dream about a moment of rest in a warm place - closed hall, where you can rest, and all runners were thrown from it.

I do not know how the others, but I hardly coped with the lack of vegan meals in hotels. It ended up shopping in hypermarkets, which is a pity :( I was losing a lot of energy and time.

I am delighted with brethren runners! I love you!

niedziela, 6 listopada 2016

Korona Polskich Półmaratonów 2016/Crown of Polish Half marathons 2016 część1/part1



Korona Polskich Półmaratonów 2016

Żeby zdobyć KPP trzeba w ciągu roku przebiec przynajmniej pięć półmaratonów ze specjalnej listy, z czego po jednym z trzech kategorii (http://www.psb-biegi.com.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=34271&Itemid=599).

Myśl o zdobyciu Korony zaczęła kiełkować mi w głowie, kiedy podczas Pereł Małopolski w 2015, znajomy Janek, opowiadał jak to zdobywa Koronę Polskich Maratonów. Przy swojej wadze 120kg i czasach nawet powyżej 6h, nie poddawał się i biegał maratony swoim tempem. Ja o maratonach nie myślę i w ogóle mnie do takich dystansów nie ciągnie, ale półmaraton to dystans, który mnie nie zabija jak o nim myślę, do tego mam życiowe postanowienie, żeby się rozwijać i przełamywać. Korona Półmaratonów miała zaspokoić obydwie moje potrzeby – rozwijać mnie, ponieważ półmaraton biegłam wtedy tylko raz w życiu (masakra), a przełamać miała we mnie niechęć do asfaltu (nienawidzę go ze wzajemnością).

Zostało postanowione pod koniec 2015r., że będę robić KPP. Jak tylko ukazała się lista półmaratonów, zaczęłam kombinować, które daty najbardziej mi będą odpowiadać. Nie, nie patrzyłam gdzie jest bieg, ani czy trasa jest trudna, ot biegaczka amatorka. Dopasowałam biegi do odpowiednich dat (równocześnie miałam też robić Perły Małopolski 5+ oraz Triadę warszawską). Zrobiłam listę wszystkich biegów i spasowałam wszystko datami. Wyglądało dość intensywnie, jak na osobę, która prawie w ogóle nie biega, ale wykonalne. I tak zaczęła się przygoda…

19.03. Półmaraton Ślężański

Zimowy okres minął mi leniwie…. Czyli bezbiegowo ;p Cała ja. No nie, kłamię. Troszkę biegałam. Nawet oficjalnie wystartowałam w 2 biegach na nieco ponad 5km i 10km, ale były to jedyne biegi na tak długim dystansie. Tak, tak, długim…. Normalnie przebiegałam AŻ 3km. W międzyczasie przebiegłam się może kilkanaście razy (od grudnia!). 

Zdając sobie sprawę z własnej głupoty, postanowiłam że skoro półmaraton mam już opłacony, to potraktuję go treningowo, jako długie wybieganie i sprawdzenie. Na przebiegnięcie dałam sobie 3,5h, skoro to trening, nie zależało mi czy uznają mój wynik czy nie. W międzyczasie dowiedziałam się, że jest to jeden z trudniejszych półmaratonów w KPP i uważany jest nawet za „górski”. Szczena w dół i myśl – umrę! Ale pojechałam….
Start! Dziarsko ruszyłam przed siebie i…. 500m później już szłam :p Śmiałam się sama z siebie, ale postanowiłam wszystkie górki podchodzić. Więc jakoś to szło, czasem biegło. Chyba na 3km poznałam super kobitkę, Janinę i przez spory kawałek marszobiegowałyśmy razem. Później złapałyśmy jeszcze Krzyśka i tak w 3 pokonywaliśmy trasę. Później Janina ucieeeekła :) ale z Krzysiem już dotrwaliśmy razem do końca. 


Trasa wcale nie była taka ciężka. Najgorszego podbiegu nawet nie zauważyłam (ach te oszukane i podrasowane tabelki i wykresy). Widoki fenomenalne! Prawie cały czas biegnie się w lesie, a przynajmniej ja zapamiętałam, że ciągle byłam w lesie. Okazało się, że nawet te niskie góry po asfalcie jestem w stanie kochać, jeśli mam zieleń wokół siebie. Fizycznie zniosłam to troszkę gorzej, ponieważ na 18km już bardzo zaczęła mi dokuczać stopa i kostka lewej nogi. W sumie mogłam się tego spodziewać, skoro nie biegałam wcześniej. Najważniejsze, ż dotarłam do mety i tak oto ukończyłam pierwszy bieg do KPP.
Ogromny minus to brak jakiegokolwiek posiłku dla biegaczy z końca stawki. Na szczęście były jeszcze resztki gorącej herbaty. Bardzo się przydały, bo cały czas wiał lodowaty wicher.
Najważniejsze dla mnie było to, że zmieściłam się w czasie! I to, że leżąc w łóżku w hotelu, widziałam góry przez okno. Kocham te widoki!


03.04. Półmaraton Warszawski

Tym razem trochę się przygotowałam. Czyli co nieco biegałam, ale długich wybiegań nie robiłam – kochane lenistwo! Wiedziałam jednak, że jak trochę pobiegam i przebiegłam już pierwszy półmaraton, to warszawski też mi się uda. 

Tutaj spotkałam grupkę znajomych i poznałam także innych zdobywców KPP 2016. Bieg w mojej rodzimej Warszawie! To było to! Moje widoki, moi ludzie, moje ulice, wszystko tak znajome.

Pierwsze 10km kolega Damian przeciągnął mnie masakrycznie! Ledwo żyłam ;) ale po drodze udało mi się jeszcze załapać na słit focie z organizatorem biegu - Markiem Troniną, więc jakoś to szło… do 16km. Wrócił ból kostki, ale dla odmiany zaczął promieniować na kolano. Po drodze bardzo miła niespodzianka, bo znajoma Ola stała z cukierkami i dopingowała biegaczy na koszmarnym podbiegu (który poszedł mi o wiele lepiej niż latem, kiedy pierwszy raz się z nim mierzyłam). Mimo bólu, dotrwałam jednak do końca i cała szczęśliwa ukończyłam 2 półmaraton do Korony. 



18.06. Nocny Półmaraton

Dużo biegałam przed tym półmaratonem we Wrocławiu. Jednak zbiegł się on w czasie, kiedy psychicznie byłam nieco rozbita, a i mój zegarek (powoli zaczynam nienawidzić sprzęt firmy na G) nie działał. Postanowiłam pobiec bez zegarka. Postanowiłam też w ciągu dnia się przespać…. Wyszło totalnie inaczej. 

Szalałam cały dzień na mieście z koleżankami (Madzią i Gosią), a potem poszłam na spotkanie Vege Runnersów, a potem znowu trochę poszalałam z koleżankami. Wszystko to w dniu biegu! Efekt był taki, że jak dotarłam do hotelu, byłam wykończona i miałam tylko 2h do startu. Nogi bolały mnie niesamowicie, a spać nie miałam już po co. I tak, wykończona poszłam na start.

Na bieg nocny dostałam od Ani lampki choinkowe, które przewiesiłam przez siebie jak szarfę miss oraz uszy zająca, które migały na niebiesko-czerwono. I dzięki Ci Aniu za to! Na nadgarstki założyłam jeszcze czerwone sznurówki i tak zaczęłam bieg w ciemnościach. Ponieważ padało wcześniej dość intensywnie, było parno i od samego początku biegło mi się FATALNIE. Początek biegłam jeszcze ze znajomą Marią, ale po pewnym czasie odpuściłam. Pomyślałam, że dotrwam do 5km i zdecyduję co zrobić, najwyżej się wycofam, bo ewidentnie mi nie szło. Kiedy zobaczyłam tabliczkę z oznaczeniem km w oddali, pomyślałam że jeszcze nie wszystko stracone skoro już 5km jest… ale …. To nie był 5km a 1km! Popłakałam się! Czułam się fatalnie, fizycznie i psychicznie. Miałam dość. 

Nie zrezygnowałam z biegu tylko dzięki dopingowi ogromnej ilości ludzi, którzy stali na całej trasie! Wszyscy zwracali uwagę na mój kostium, świeciłam jak światełko w tunelu :) 
Wszystkie dzieci przybijały mi piątki. Dorośli, co ciekawe, również mieli radochę z przybicia piątki takiemu świecącemu zającowi. Nawet policjanci bardzo żywo na mnie reagowali. 
Plusem lampek było też to, że oświetlały mi drogę, bo w wielu miejscach było masakrycznie ciemno i oczywiście jak to w Polsce, było pełno dziur. Udało mi się ukończyć bieg w limicie. Nie wiem jak się doczołgałam do mety, ale był to (psychicznie) mój najdłuższy bieg podczas KPP.

KONIEC CZĘŚCI 1

Crown of Polish Half marathons 2016

To get the CPH had t within a year run at least five half marathons from a special list, and one of each of the three categories (http://www.psb-biegi.com.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=34271&Itemid=599 ).

My journey of winning the Crown began to sprout in my head during Pearls of Malopolska in 2015, when friend Janek told how he’s making Crown of Polish Marathons. With his weight of 120kg and even more than 6h times, he didn’t give up and ran marathons in his own pace. I don’t think about marathons and nothing drugs  me for such distances, but half-marathon distance, doesn’t kill me as I think of it. I have a life decision to grow and overcome. The crown half marathons had to satisfy both my needs - develop me because I ran a half marathon then only once in my life (massacre), and the break was in me dislike of asphalt (I hate it reciprocated).

It was decided at the end of 2015. I would be doing the CPH. As soon as the list of the half marathons was released, I started to combine, to date the most I will respond. No, I was not looking where are the runs, or if the route is difficult, just amateur runner. Matched runs to the respective dates (at the same time I also do Pearls of Malopolska 5+ and Triad of Warsaw). I made a list of all the runs and folded all dates. It looked quite extensively, as for the person who almost did not run, but possible. And so I began the adventure ...

19.03. Half Marathon Ślężański

The winter period has passed me lazy .... So I didn’t run ;p No, I'm lying. I was running a little bit. Even officially I launched in 2 runs at just over 5km and 10km, but they were only running at such a long distance. Yes, yes, long .... Normally I ran  3km. In the meantime, I ran to maybe a dozen times (from December!).

Aware of my own stupidity, I decided that since I already paid for a half marathon, I will make a training and treat it as a long distance check. I gave myself on running a 3.5 hours, it was training so I didn’t care if they consider my score or not. In the meantime, I learned that this is one of the most difficult half marathon in the CPH and it’s called even a "mountain". I was shocked and I thought – I will die! But I went ....

Start! I moved briskly ahead and .... 500m later I was walking :p I laughed, but decided to walk all climbs. So somehow it went, sometimes ran. After 3km I met great omen, Janina, and by a large piece of walk-run we did it together. Later we caught Krzsiek, and 3 of us overcame huge part of the route. Later Janina ruuuun aaawaaay :) but Krzysiek has lasted to the end with me.

The route was not so heavy. Worst ascent I didn’t even notice (oh, those tricked and tweaked tables and graphs). The views phenomenal! Almost all the time I was running in the woods,  at least I remember that I was still in the forest. It turned out that even these low mountains on the asphalt I am able to love, if I have greenery around myself. Physically I endured a little bit worse, because on 18km I started to feel that my foot and ankle hurts. All in all, I could have been expected, since I wasn’t running before. But I made it! I finished first half marathon for CPH.
 The huge minus is the lack of any meal for runners from the back. Fortunately, there were still remnants of hot tea. It was useful, because all the time was blew an icy wind.

The main thing for me was that I fit in time! And that, when I was lying in bed at the hotel, I saw through the window - mountains. I love these views!


03.04. Warsaw Half Marathon

This time I prepared a little. So I was running a little bit, but I did not do long runs - love laziness! I knew, however, that even running a litlle I ran the very first half-marathon, the Warsaw also I can.

Here I met a group of friends and I met the other future winners of the CPH in 2016. Run in my native Warsaw! That was it! My views, my people, my streets, all so familiar.

The first 10km colleague Damian dragged me massacre! Barely I lived ;) but along the way I managed to even to make sweet selfie with the organizer of the run - Marek Tronina, so somehow it went ... to 16km. Returned ankle pain, but for a change began to radiate to the knee. Along the way, a very pleasant surprise, because Ola came with the candy and cheered the runners on a nightmarish ascent (which I done much better than on summer, when I ran it for the first time). Despite the pain I survived to the end and happily graduated 2 half-marathon to the Crown.
 


18.06. Night Half Marathon

I did a lot of running before the half-marathon in Wroclaw. But it coincided with the time when I was a little mentally broken, and my watch  (slowly begin to hate the equipment company's G) did not work. I decided to run without a watch. Also decided during the day to sleep .... It turned out totally different. 


I was the whole day on the town with friends (Magda and Gosia), and then I went to a meet Vege Runners, and then again a little walk with friends. All in day of the run! The result was that as I got to the hotel, I was exhausted and I only had 2 hours to start. Legs hurt me extremely, and I didn’t have time to sleep. And so exhausted I went to the start.

For night run I got from Ania Christmas tree lights that I draped over myslef like a sash miss and bunny ears, which were flashing in blue and red. I thank you Ann for it! On wrist I wore red laces, and so I started running in the dark. Because it was raining quite heavily earlier, it was muggy and from the beginning I ran badly. I began run with my friend Maria, but after a while I gave up. I thought that  I last for 5km and then I will decide what to do I wanted to withdraw, because obviously it wasn’t my day to run. When I saw a sign with the information of km in the distance, I thought that all is not lost if it is already 5km ... but .... It was not a 5km it was 1km! I cried! I felt badly, physically and mentally. I've had enough.

I didn’t give up only thanks to a huge cheering number of people who were standing along the entire route! Everyone paid attention to my costume, shone like a light in the tunnel :) All children wanted to hi five with me. Adults, interestingly, also had a jolly good time with nailing five such hare to the lighting. Even the cops reacted very vividly on me. Plus lights were illuminating my way, because in many places it was horribly dark and, of course, as in Poland, was full of holes. I managed to finish the race within the limit. I don’t know how I crawled to the finish line, but it was (mentally) my longest run in the CPH.

END OF PART 1